Posty

Wyświetlanie postów z grudnia 31, 2020

20038

Ostatni dzień roku. Jaki będzie? Zdaje się, że jak zwykle- samotny. Małżonek uprzedzał, że wróci z pracy później, jakieś trzy godziny. Minęło już siedem. Czekam. Zawsze czekam. Czasem mam wrażenie, że jestem mu potrzebna tylko po to, by miał kto zrobić zakupy, ugotować, posprzątać... Sylwester. Albo dyżur w pracy, własny, albo zamiana z kimś, bo kolegi żona oświadczyła, że muszą iść na imprezę, bo jej się coś od życia należy... Więc mój dobry małżonek zamienia się z kolegą, bo mnie się nie należy. Już nawet na ten temat z nim nie rozmawiam. Po co? Żeby znów usłyszeć obietnice bez pokrycia? Już się ich  w życiu nasłuchałam wystarczająco. Nie będzie obiadu. Nie mam ochoty stać przy garach. Jest coś w lodówce, to sobie weźmie, jak wróci. Nie obiecywałam, że ugotuję. Nie będzie z mojej strony obietnicy bez pokrycia. Ja głodna nie jestem. A raczej głodna inaczej - miłego słowa, choć odrobiny zainteresowania...