Posty

Wyświetlanie postów z stycznia 18, 2022

20421

Ścięłam się z Mężem. W zasadzie niby nie było o co, a jednak. Będzie długo. To, co w kwietniu zeszłego roku braliśmy za covid – covidem nie było. Właściwy dopadł nas na początku grudnia . I nie pomogły szczepienia. Zaraził nas teść. Przywlókł ro z ośrodka, do którego chodzi na kilka godzin dziennie. Szczepiony, a jakże! Nawet trzema dawkami! My zresztą też, tyle, że dwoma. Stary wspominał coś, że mało teraz ich przychodzi, bo stale któreś chore. Zapomniał tylko powiedzieć, że na covid. I nastał dzień, kiedy Małżonek spędził z tatusiem dłuższy czas, poszedł do niego naprawić coś, co się udało tatulowi skutecznie unieszkodliwić. Baba jestem, ale nawet moja lewa noga nie jest tak a-techniczna, jak teść. Ale wiadomo, zepsuł, trzeba pomóc i naprawić, jak się da. Było to we wtorek, powtórka w czwartek. W piątek tatulo pojechał do córki, jak zwykle na weekend. Dobre pół godziny jazdy samochodem. W niedzielę Mąż w pracy (doba), ja w domu. Rozmawialiśmy przed południem, że chyba coś