Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2021

20397

 od dziecka nie lubiłam świąt. Żadnych. Bo i co tu lubić? Do kościoła mam stosunek jaki mam i nic tego nie zmieni. Tradycja? Pięknie wygląda na reklamach w telewizji. W moim rodzinnym domu tradycyjne były awantury i nerwowa atmosfera przez cały, okołoświąteczny czas. Ojciec świętował z kolegami śledziki i przychodził zalany, Matka w oczekiwani na niego pod nosem przepowiadała wszystko, co mu powie, a my? Nie bardzo było gdzie schować się przed burzą z piorunami, którą zawsze rozpętała zdenerwowana, nakręcona całodziennym mamrotaniem Matka.  Ciasnota, w jakiej mieszkaliśmy do mojego dziesiątego roku życia niczego nie ułatwiała. Jeszcze trudniej zrobiło się, kiedy najstarszy brat spłodził pannie dzieciaka i "na gwałt" go ożeniono. Przy pomocy sądu rodzinnego, na zasadzie "jakeś obsrał, to obliż". No i oblizał, panna, nie, już zona z dzieckiem i on zajęli jedną izbę, a my stłoczyliśmy się w pięć osób w drugiej. Taaaak, cudowna, świąteczna atmosfera wtedy nastała... Po