20051

Zła kobieta. Nie chce się zajmować tatusiem małżonka. Choć przecież  z siostrą ustalili, że przecież ona nie pracuje, to może z tatusiem siedzieć. Bo córka nie może. Bo córka ma pracę. Naukową. Bo nikogo by z tatusiem w domu nie było przez tyle godzin. Bo dom za ciasny, tylko 260 metrów. No po prostu nie. Za mało tata w życiu córci dał, żeby go sobie teraz na stare lata na kark brać. Tak. Ta zła kobieta, to ja. Po dwóch miesiącach zajmowania się człowiekiem, który mnie nie uważa nawet za synową, powiedziałam, że mam dość. Bo mam dość. Mam dość tego, że nie mogę we własnym domu czuć się swobodnie. Nie mogę wyrazić swojej opinii na tematy społeczne, bo tatuś ma inne, jedynie słuszne. Bo czterdzieści metrów, to przecież ogrom, można dokwaterować jeszcze ze trzy osoby. Nie ważne, że moje rzeczy leżą położone na kilka stosów w pokoju, który mój małżonek zamienił w komórkę. Tatuś jest stary, musi mieć wygodę i odrobinę prywatności. Ja nie. 

Nie godzę się na to. Moja matka leżała cztery lata w pieluchach. W swoim domu. Sama. Nie padła propozycja, żeby ją wziąć do nas choćby na trochę, żeby odciążyć moją siostrę, na której ciążyła w większości opieka nad nią.  Bo ja mogłam pomagać tylko z doskoku, bo mąż czuł się zaniedbywany. A ja przecież kocham męża i nie mogę robić mu przykrości. Nigdy jej nie odwiedził, rozmawiał z nią może trzy razy. Nigdy nie zaproponował, że może pójdziemy do niej razem na imieniny, w święta. Nie. Święta, to był czas, jaki poświęcał swojej rodzinie.

Nie, nie mogę dalej... Zbyt boli. Najbardziej moja głupota i spolegliwość. To, że za wszelką cenę chciałam zasłużyć na miłość, ciepły gest. Nie warto. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

20781

20740

20047