20781
Pacjencie, lecz się sam.
Do lekarza na piętnastą czterdzieści. Odebrałam wynik i cholera mnie wzięła. Kurwa! Oczywiście była obsuwa i weszłam później. I dowiedziałam się, że jeszcze trochę i wątrobę będę zbierała i nosiła w reklamówce ze sobą. Albo wrzucę na patelnie i usmażę dla jakiegoś zombiaka. Rozleci się od leków przeciwgrzybicznych. Za długo je biorę a efektu żadnego. Lekarz POZ wyczerpał już swoje możliwości. Cóż, trzeba szukać pomocy gdzie indziej. Gdzie? Lekarka nie wie. Został Doktor Google.
Dobrze, że miałam jeszcze wizytę u fizjoterapeuty. W ciągu kliku minut nakreślił mi plan leczenia i zaproponował dietę i probiotyki, które powinny pomóc. Kiedy? Jak dobrze pójdzie, to potrwa ten taniec rok do trzech lat.
Oczywiście probiotyku, który mi polecił, w aptece nie było. Jutro ma być rano. Drogi. Opakowanie na 5 dni 126 zł. Mam brać co najmniej przez pół roku. Cóż, nie dam grzybowi zeżreć mnie od środka, będę walczyć. Mam o co.
czy nam wypada już modlić się tylko o zdrowie?....a miało być inaczej w dobie kosmicznych podbojów.....zdrówka i jeszcze raz zdrówka...
OdpowiedzUsuńModlitwa- jak najbardziej. Tyle, że nie klepanie wyuczonych formułek. Wolę swoją prywatną rozmowę z Bogiem, bez pośredników. Ale nie tyle o zdrowie, ile o całokształt. Uparta jestem. Dam radę. Tylko krew mnie zalewa, jak pomyślę, na co właściwie idą nasze pieniądze ze składek, skoro 90% na leczenie i leki muszę wybulić z kieszeni Męża. Ochrona zdrowia? Może dla tych z Wiejskiej , bo nie dla obywateli.
Usuń