Nie lubię samotnych niedziel. Mężysko dzisiaj pracuje, a ja nie mam pomysłu na spędzenie czasu. Może do Wnuka się wybiorę po południu? nie widziałam go od prawie dwu tygodni. Pogoda ładna, może gdzieś w plener?
Pacjencie, lecz się sam. D o lekarza na piętnastą czterdzieści. Odebrałam wynik i cholera mnie wzięła. Kurwa! Oczywiście była obsuwa i weszłam później. I dowiedziałam się, że jeszcze trochę i wątrobę będę zbierała i nosiła w reklamówce ze sobą. Albo wrzucę na patelnie i usmażę dla jakiegoś zombiaka. Rozleci się od leków przeciwgrzybicznych. Za długo je biorę a efektu żadnego. Lekarz POZ wyczerpał już swoje możliwości. Cóż, trzeba szukać pomocy gdzie indziej. Gdzie? Lekarka nie wie. Został Doktor Google. Dobrze, że miałam jeszcze wizytę u fizjoterapeuty. W ciągu kliku minut nakreślił mi plan leczenia i zaproponował dietę i probiotyki, które powinny pomóc. Kiedy? Jak dobrze pójdzie, to potrwa ten taniec rok do trzech lat. Oczywiście probiotyku, który mi polecił, w aptece nie było. Jutro ma być rano. Drogi. Opakowanie na 5 dni 126 zł. Mam brać co najmniej przez pół roku. Cóż, nie dam grzybowi zeżreć mnie od środka, będę walczyć...
1 listopada. Wszystkich Świętych. Obowiązkowa wizyta na cmentarzu. Ja nie lubię tego rodzaju "obowiązku" i jeżeli tylko mam okazję i dobrą wymówkę, to daję sobie spokój z chodzeniem tam tego dnia. Raz, że często jest zimno, mokro i w ogóle be, dwa - denerwuje mnie ta rewia, która się wtedy uskutecznia. Żartowałam nie raz, że to święto, kiedy na spacer wyprowadza się martwe lisy, norki, karakuły, barany i inne futrzaki. W zasadzie to niezależnie od pogody zawsze się znajdzie parę nawiedzonych, które założą na siebie futra, nawet, jeśli temperatura jest mocno na plusie. Dobrze, zgoda, idziemy z wizytą do naszych zmarłych, a jak się idzie z wizytą, to i ubrać się trzeba odpowiednio. Może i niepotrzebnie się czepiam. Tylko, że dla mnie odpowiednio znaczy czysto, skromnie i odpowiednio do temperatury. Bywam na cmentarzu bez szczególnych okazji i pamiętam, jak cały rok wyglądają mogiły, których teraz nie widać spod kwiatów i zniczy. obraz nędzy. Przez cały rok nikt nie zagląda, b...
Dawno tu nie zaglądałam. A działo się. Finisz wielu spraw taki, że do tej pory zbieram szczękę z podłogi. Nikt nas nie zaskoczy bardziej, niż rodzina. Ale o tym, kiedy indziej. Zdrowie w tym roku w kulki sobie ze mną poleciało. Oj, przeczołgało mnie solidnie, największemu wrogowi nie życzę. Jakby mało było tego, co dotychczas, przez ostatnie półtora roku borykałam się z candidą. Lekarz "roślinny" nie bardzo sobie z tematem radził. Gdyby nie fizjoterapeuta, który rozrysował mi "ścieżkę zdrowia" mogło być mocno nieciekawie. Do tego upór Srebrzystego, który godzinami szukał po angielskojęzycznych stronach, czym to dziadostwo zwalczyć. Długi to był proces i mocno kosztowny. Dieta i probiotyki oczyściły mi kieszeń równo. Na plus jedynie mogę zaliczyć fakt, że po diecie ubyło mi wiele kilogramów i kręgosłup jest mi za to wdzięczny. Ale, że złapię boreliozę, to się raczej nie spodziewałam. Dobrze, że sama zauważyłam kleszczola, wyciągnęłam sqrwiela i pomna nauk mojej reu...
Komentarze
Prześlij komentarz