20566

 

Na wieczornym spacerze rozmawiałam przez telefon ze Srebrzystym. Ja zakończyłam rozmowę. Nie podoba mi się, że każde moje własne zdanie na jakikolwiek temat kwitowanie jest cholernym „marudzisz”. Kiedyś tak nie było. Mój mąż szanował to, że mam własne zdanie, czasem nawet przyznał mi rację. Teraz w odpowiedzi jest „marudzisz”. Rozłączyłam się. Nie mam ochoty wysłuchiwać pouczeń, że jest inaczej, niż ja mówię. On ma własne zdanie i punkt widzenia, ja patrzę swoimi oczami i nie podoba mi się to, co widzę. I mam prawo powiedzieć , co o tym myślę. Nie agituję, nie przekonuję, nie narzucam własnego widzenia świata, wyrażam tylko swoje zdanie. I tego samego chcę w zamian. A skoro mój Mąż nie chce tego przyjąć do wiadomości, to nie zamierzam ciągnąć na siłę rozmowy, nie zamierzam „marudzić”. Wolę się rozłączyć i nie psuć sobie nastroju, bo zdania nie zmienię.

A na poprawę nastroju pozwoliłam sobie na lampkę martini przed snem. 

Komentarze

  1. hmmmm... znam ten smak, też zawsze wolałam milczeć....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie o milczenie tu chodzi, tylko o poszanowanie prawa do własnego zdania. Kiedyś bawiła mnie zabawa w don Kichota, dziś wolę patrzeć, jak inni walczą z wiatrakami, szkoda mi na to czasu.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

20781

20047

20740